Jeździectwo to piękna pasja a konie są niezwykle wdzięcznym obiektem do fotografowania. Wiemy to za autopsji. Sesje zdjęciowe są bardzo na topie, ale kuszące są też zdjęcia amatorskie czy filmiki publikowane na Instagramie. Nie ma chyba jeźdźca, który poza jazdą konną nie wykorzystuje tej chwili, aby zrobić zdjęcie z końskiego grzbietu. Rozwiana grzywa w galopie czy widoki w górach podczas gdy koń stępuje. To wszystko jest zachwycające. Pamiętajmy jednak, że koń to zwierzę bardzo płochliwe, z gatunku uciekających. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy się wystraszy np. żaby albo reklamówki, która gdzieś fruwa na zboczu drogi. W takiej sytuacji wiadomo, że bardziej skupiamy się na własnym bezpieczeństwie niż na telefonie, z którego robiliśmy zdjęcia. Wykonywanie zdjęć z końskiego grzbietu jest ryzykowne. Nie tylko dla jeźdźca, który w ten sposób rozprasza się, ale też dla telefonu/ aparatu fotograficznego. Pytanie na ile cenisz sobie ten sprzęt. Upadek telefonu podczas wykonywania zdjęć z końskiego grzbietu może być bolesny, o czym przekonał się ostatnio nasz Klient. Klient umieścił telefon w „nerce” ponieważ chciał nagrać galop podczas rajdu konnego. To dość amatorskie podejście skończyło się tym, że telefon wypadł z „nerki” w czasie, gdy koń odskoczył w bok ponieważ wystraszył się gałęzi na drodze. Najważniejsze, że nasz Klient wyszedł z tego bez szwanku. Niestety telefon już nie. Całe szczęście telefon TYLKO upadł a nie dostał się pod końskie kopyta. Było ciężko ale udało się odzyskać dane, w tym piękne plenerowe zdjęcia z końmi. Szkoda by ich było. Tak czy inaczej nauczka pozostała.